Stambuł jest niczym do czego przyzwyczaiłam się zwiedzając europejskie miasta. Jest zlepkiem domów rozrastających się w lewo, prawo, w górę i w dół. Poprzecinany chaotycznymi ulicami, ukrytymi skrótami przez podwórka, murowano-drewniany, z iglicami minaretów wybijającymi się ponad dachy budynków. Często bury i zaniedbany, wymieszany z kiczem witryn sklepowych przypominających chińskie krasne bazarki. Ale jest też w nim mnóstwo piękna ukrytego w detalach. Wystarczy się tylko trochę lepiej rozejrzeć.